· ·

Bajka o ślimaku

Ślimak pędził przed siebie.

Sunął pod krzewami zostawiając za sobą tęczową smugę śluzu mieniącą się w świetle wschodzącego słońca. Decyzja o przenosinach kluła się w nim od wielu tygodni, a tego dnia zdecydował, że nie chce dłużej czekać. Nie chciał już półśrodków ani kosmetycznych poprawek swojego życia. Potrzebował zmiany radykalnej. Nowego miejsca, nowego otoczenia, nowych doznań.

Łąkę po drugiej stronie drogi oglądał od dawna. Przyciągała go urodą i wielkością. Wydawała mu się nieskończenie bujna, kolorowa, pełna możliwości i… nieosiągalna. Zbyt odległa. Zbyt wspaniała.


Jednak tego ranka potrzeba zmiany spotęgowana długim odwlekaniem wzmogły jego determinację. „Skoro chcę zmiany radykalnej, to dlaczego nie Łąka?” zapytał siebie samego, a po chwili na jego ślimaczym obliczu pojawił się szelmowski uśmiech. I ruszył w stronę Łąki.

Kiedy stanął na brzegu szerokiej asfaltowej drogi pomyślał, że przed nim najtrudniejsza część. Młody jeszcze poranek był chłodny i mglisty, a asfalt wilgotny, ale z każdą chwilą robiło się cieplej. „To będzie mozolna wędrówka” mruknął Ślimak „Co za szczęście, że jeszcze za wcześnie na samochody”. Ostrożnie spełzł z wysokiego krawężnika, spojrzał na majaczący w oddali drugi brzeg i ruszył.

Przesuwał się po ciemnoszarej szorstkiej powierzchni. Szczeliny i dziury w asfalcie spowalniały podróż, a kiedy wpełzał na drobne kamyki rozsiane po całej drodze turlał się na nich na boki i w tył. Opuścił głowę, żeby odległość celu nie zasiała w im lęku i wątpliwości. Po raz pierwszy wiedział czego chce i miał odwagę to realizować. Powoli zbliżał się do szerokiej białej linii ciągnącej się od nieskończoności z prawej do nieskończoności z lewej strony. Wślizgnął się na nią, zatrzymał, żeby odsapnąć. Daleko przed nim pojawił się niewyraźny zarys krawężnika po drugiej stronie drogi. „Nikt nie mówił, ze będzie łatwo” pomyślał zgryźliwe, a po chwili przyszło mu do głowy, że sprawdzenie, jaką odległość ma za sobą, może przynieść mu ulgę. Odwrócił się i z zadziwieniem zorientował, że krawężnik, z którego spełzł jest równie niewyraźny, jak ten do którego zmierzał. „No, no… to może…” zaczął mówić do siebie Ślimak, gdy nieoczekiwanie wielki cień zasłonił na chwilę słońce, a potem wyrosła przed nim olbrzymia postać w kwiecistej sukience. Szczupła, delikatna Dziewczyna nachyliła się nad nim.

-A co ty tu robisz, biedaku? – zapytała melodyjnym głosem.

-Przenoszę się na Łąkę – odpowiedział Ślimak, ale jego odpowiedź zagłuszyły słowa Dziewczyny

-Ależ ty jesteś piękny, mały ślimaczku. Jak się tu znalazłeś?

-Idę… – zaczął i zorientował się, że Dziewczyna wcale nie czeka na jego odpowiedź

-Nie możesz tu stać. To droga! Och, biedactwo, ty pewnie nawet nie wiesz, co może ci tu grozić. Uwielbiam takie małe piękne stworzonka. Jesteście takie bezbronne i niezaradne. Trzeba wam pomagać. Ach, a może chcesz przejść na drugą stronę? – wykrzyknęła nagle

-Tak – ślimacze oblicze zajaśniało zadowoleniem – Prze…

-Jesteś za mały. Nie dasz rady – szczebiotała nieprzerwanie Dziewczyna – Pomogę Ci! – zawołała. Ślimak poczuł jak unosi się w powietrze, zamyka oczy i przez jedną krótką sekundę czuje naiwną, nieuprawnioną nadzieję, po czym otwiera je, widzi jak Dziewczyna całuje zawijas jego domku, odkłada go na chodnik i odbiega leciutko. A potem patrzy na chodnik, krawężnik, drogę i z rosnącą bezradnością odkrywa, że wylądował dokładnie w tym miejscu, z którego rozpoczął.

-Jasny gwint!! – sarkał – Co to było?! „Bezbronne i niezaradne”, „Trzeba wam pomagać”. Co ona wie o ślimakach? Zmarnowała mi pół dnia! Muszę wściekle zasuwać, żeby to nadrobić. – narzekał, złażąc z krawężnika na dobrze już rozgrzany asfalt.

I tak, dając upust mieszaninie złości, frustracji i bezradności w naprzemiennych: „Kompletnie mnie nie słuchała!”i „Jak ona mogła?!”, podążał w poprzek drogi. Asfaltowa patelnia ani trochę nie przypominała zamglonej drogi z rana, ale przeżywany gniew uskrzydlał wędrowca. Kiedy dotarł do białej linii, przemknęła mu myśl o odpoczynku, odwróceniu się, ucieszenia przebytą drogą… „O nie! Żadnego odwracania” zganił się w myślach i przyspieszył. Z zaciśniętymi ustami i determinacją w oczach podążał w stronę Łąki.

Aż w końcu zobaczył zbliżający się zarys krawężnika. Coraz bliższy, większy, konkretniejszy. Ślimak oparł się o chropowaty blok. „Jestem po drugiej stronie…” powiedział i zaczął ostatnią tego dnia wspinaczkę. Kiedy stanął na wysokim brzegu między drogą i chodnikiem odwrócił się z dumą. „Zrobiłem to!” Szepnął.

I wtedy nagła siła szarpnęła go w górę 

-Och! Co ty tu robisz, biedaku. Pewnie chcesz przejść na drugą stronę? – zapytała Dziewczyna obracając się w stronę, w którą patrzył Ślimak

-Nie!!! – wrzasnął, ale jego głoś utonął w szczebiocie – Przeniosę cię. Nie bój się, nic ci się nie stanie. Już za chwilkę będziesz tak gdzie trzeba.

-Ja nie chcę – darł się Ślimak z całych sił – Zostaw mnie! Daj mi spokój! Puść! Dam sobie radę. Ja nie chcę iść w tę stronę! Stóóóój!!! – krzyczał, kiedy niosąca go Dziewczyna przechodziła przez drogę, krawężnik, chodnik. Postawiła go delikatnie na trawie i odeszła.

A Ślimak patrzył na zachód słońca nad Łąką po drugiej stronie drogi.

Potrzebujesz wsparcia? Dołącz do Wetalk już dziś i zacznij dbać o swoje zdrowie emocjonalne!

Nic nie szkodzi!

Konsultacja psychologiczna już od 109 PLN

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *